W zeszłym tygodniu dotarliście do 1000
wyświetleń! A tą magiczną liczbę wychwyciła Margaret-chan, więc w nagrodę
postanowiłam napisać dla niej shota ze specjalną dedykacją, a więc… Oto i on!
Mam nadzieję, że Ci się spodoba!
Dodatkowo nie jest to byle jaki shot.
Jest to moje wspólne dzieło, które przez trzy dni tworzyłyśmy razem z
Arashi-sensei! Oi, dziękuję Ci za pomoc!
A więc… Teraz oficjalności:
Pairing: Reita (Kasumi) x Ruki (Arashi)
Ostrzeżenia:
Długa scena erotyczna.
Razem z Arashi liczymy na Wasze opinie…
Enjoy! ;-)
Nie lubił przebywać na siłowni w porze,
kiedy panowało tam największe zagęszczenie bywalców. Choć na co dzień nie
zwracał uwagi na opinie ludzi dotyczące jego osoby, irytowały go spojrzenia,
jakimi bywał w takich chwilach darzony. Takanori był człowiekiem o drobnej
budowie i swoją przygodę ze sportem dopiero zaczynał. Dlatego przychodził na
siłownię w godzinach, gdy ilość znajdujących się w niej ćwiczących była bliska
zeru. Tego tygodnia jednak nie mógł sobie w tenże sposób zorganizować z powodu zmiany
godzin pracy i zmuszony był zawitać do miejsca ćwiczeń o porze największego
ruch.
Ignorując wszelkie kpiące, tudzież
rozbawione spojrzenia mężczyzn o rozrośniętej tkance mięśniowej, przemierzył
pomieszczenie, kierując się do lżejszych hantli. W duchu uspokajał sam siebie i nakazywał robić to, co zawsze. Po dłuższej chwili
usłyszał, że wszyscy powrócili już do swoich ćwiczeń, co sugerowało, że
przestali zwracać na niego większą uwagę. Odetchnął, wyrównując oddech. Jeszcze
kilkanaście powtórzeń i przejdzie na bieżnię.
Akira miał w swoim życiu tylko dwie
pasje: sport i muzykę. Tak naprawdę nic innego nie było mu do szczęścia
potrzebne. Wielu ludzi uważało go, za kogoś niegodnego uwagi, czy zawarcia
bliższej znajomości, ponieważ powszechnie było wiadomo, że państwo Suzuki byli
bardzo bogaci. Dlatego też ich syn (pomijając to, że od dawna pełnoletni) nie
mógł narzekać na jakiekolwiek braki. Nie pracował, więc jednocześnie miał
wyjątkowo dużo czasu na przyjemności. Tak samo było też i tym razem.
Jak co drugi dzień, przebywał właśnie w
swojej ulubionej siłowni i ćwiczył. W końcu takiego seksownego ciała rodzice
nie mogli mu kupić… To jedna z niewielu rzeczy, na jakie sam zapracował. Wtem
usłyszał jakieś gwizdy i krzyki, więc zaciekawiony spojrzał w tym samym
kierunku, co reszta ćwiczących. Jego oczom ukazał się drobny blondynek, który z
zadartym do góry nosem wszedł do pomieszczenia z ręczniczkiem przewieszonym
przez ramię. Aż ślina napłynęła mu do ust. Kilkakrotnie przebiegł spojrzeniem po
jego kształtnym drobnym ciałku i cały czas dokładnie śledził każdy jego ruch.
Takanori nie mógł oprzeć się wrażeniu,
że przez cały czas czuje na sobie czyjś wzrok. Starał się ignorować owo
uczucie, skupiając się na podnoszeniu hantli. Po paru kolejnych powtórzeniach
odłożył ciężarki i skierował się na bieżnię. Ku jego niezadowoleniu, skierowana
była w kierunku innych ćwiczących. Cóż, jakoś będzie musiał to przeżyć.
Wystarczyło jednak kilka minut, by zorientował się, że nikt z wcześniej
wyraźnie kpiących z niego „mięśniaków” nie patrzy na niego i zrozumiał, że to
właśnie dzięki zwróceniu się w ich stronę. On natomiast mógł cały czas ich obserwować
i w ten sposób także uczyć się od lepszych od siebie. Wtem kątem oka spostrzegł
osobnika, który zaprzestał swych ćwiczeń i bez skrępowania nieustannie się mu
przyglądał. Zaciekawiony, Takanori odwrócił głowę w tamtym kierunku. Chłopak
był dobrze zbudowany, ewidentnie należał do stałych bywalców siłowni. Tak jak
on, osobnik ten miał włosy w kolorze blond, aczkolwiek były one dłuższe i
odrobinę nastroszone. Uwagę Matsumoto zwróciła także bandana, którą młodzieniec
miał przewiązaną na wysokości nosa. Wyglądało to dość komicznie, szczególnie na
siłowni, pośród innych osiłków. Niespodziewanie, blondyn uśmiechnął się,
wprawiając Takanoriego w dezorientację. Jednakże, wydawał się on gestem
pokrzepiającym, toteż odwzajemnił uśmiech i jakby z większym zapałem skupił się
na bieganiu.
Wcale nie pasowało mu, że chłopak
odwrócił się przodem w jego kierunku. Zamiast płaskiej klatki piersiowej,
zdecydowanie wolał podziwiać jego… Zgrabne zaplecze, którym podczas biegu
musiał tak kusząco wymachiwać… Aż mruknął, nie przejmując się, że ktoś mógł to
usłyszeć i uznać go za idiotę. Już w tym momencie postanowił sobie, że blondyn
tak szybko się od niego nie uwolni. Obrał go sobie za cel, a był
przyzwyczajony, że zawsze dostaje to, czego chce.
Wziął z ziemi butelkę wody i z
czarującym uśmiechem podszedł śmiało do biegającego chłopaka, ignorując
zdziwione spojrzenia innych mężczyzn.
- Dobrze Ci idzie – zaśmiał się cicho i
wyciągnął odkręconą już butelkę w kierunku zmęczonego blondyna. – Ale ja na Twoim
miejscu nieco bym przyspieszył… - i niby przypadkiem przycisnął odpowiedni
guziczek na bieżni, przez co niższy musiał się mocno spiąć, jeśli nie chciał
przydzwonić zębami w podłogę.
Sam widok podchodzącego blondyna zbił
Takanoriego z pantałyku. Kiedy jednak niespodziewanie zwiększył tempo bieżni,
na krótka chwilę jego dezorientacja sięgnęła zenitu, by już w następnym
momencie wypełniła go fala wściekłości. A więc i on sobie z niego kpił!
Uśmiech, który uprzednio wziął za wyraz wsparcia, teraz zamienił się w jego
oczach na obłudę. Rozsierdzony, wyłączył bieżnię, po czym sięgnął po wciąż
wyciągniętą w jego kierunku odkręconą butelkę z wodą. Nie zamierzał jednak z
niej pić. Zamachnął się i jednym ruchem wylał całą jej zawartość na twarz
stojącego naprzeciw niego blondyna, który aż opluł się z wrażenia. Cisnął pusty
pojemnik na podłogę. Następnie, niewiele myśląc, schwycił koszulkę chłopaka na
wysokości jego klatki piersiowej, zaciskając na niej pięść.
- Jeszcze raz spróbuj to zrobić! Jeszcze
raz, a pożałujesz! - nie zdawał sobie nawet sprawy, jak zabawnie mógł wyglądać
taki chuderlak grożący przewyższającemu go zarówno pod względem wzrostu, jak i
masy mięśniowej osobnikowi. W tym momencie liczyła się tylko i wyłącznie jego
urażona duma.
Mówiąc szczerze, Akira nie spodziewał
się aż tak gwałtowniej reakcji ze strony niższego, dlatego też nie był
przygotowany na to, że ten… Zaatakuje go butelką. A raczej jej zawartością.
Zanim zdążył się w miarę otrząsnąć, blondynek w najlepsze szarpał jego
koszulkę. W normalnej sytuacji na pewno byłby już całkowicie wkurzony, a jego
przeciwnik nie miałby już kilku zębów, jednak w tym przypadku uważał, że
wygląda to nawet uroczo. Zaśmiał się chłopakowi prosto w twarz, jednak
zdecydowanie nie był to szyderczy śmiech.
- Oi, spokojnie bo zrobisz sobie krzywdę
– odciągnął jego dłoń od swojej koszulki, która nawiasem mówiąc zupełnie
przemokła, zrobiła się przezroczysta i przykleiła się do jego śniadego torsu. –
Przez Ciebie jestem cały mokry… Będziesz musiał pomóc mi jakoś doprowadzić się
do porządku – powiedział przesadnie zmartwionym głosem, a później… Sprawnie
podniósł blondynka, przerzucił sobie jego drobne ciałko przez ramię i pewnie
ruszył w stronę drzwi, prowadzących do szatni.
Takanori słuchał wyższego ze zmrużonymi
groźnie oczami. Jego pogodny, a nawet można rzec – rozbawiony śmiech
przystopował go odrobinę, nakazał jednak czujność. Nie zamierzał pozwolić się
zwieść ponownie i stał sztywno wyprostowany z tak poważnym wyrazem twarzy, jak
niemalże nigdy. Nie przewidział jednak, że blondyn postanowi go podnieść. Ani
też, że zrobi to tak lekko i płynnie. Ta zniewaga była już ponad miarę. Kpinę
ostatecznie był w stanie znieść, jednak takie traktowanie… Krzyknął
przepełniony wściekłością i uderzył napastnika z całej siły pięścią w środek
pleców. Choć nie należał do osób umięśnionych, wiedział, że był to dość silny
cios. Kiedy jednak młodzieniec nie wykazał żadnej reakcji, poza zgięciem się
pod wpływem uderzenia i szedł dalej, Takanori począł wymachiwać nogami w celu
uwolnienia się i co chwilę bił dłońmi w korpus nieznajomego. Był jednak
zmęczony po treningu i nie przynosiło to spodziewanych rezultatów. Blondynek
poczuł też, jak na lewy dół jego koszulki wchodzi wilgoć z polanego chwilę
wcześniej przez niego tank topu napastnika.
Mały Złośnik trafił go idealnie w
kręgosłup, dlatego dość mocno zabolało. Przez moment miał ochotę go zrzucić,
jednak… No cóż, mimo wszystko aż takim chamem nie był i nie chciał zrobić mu
krzywdy. I tak już miał wrażenie, że przy jakimś gwałtowniejszym ruchu, przypadkowo
złamie go w pół. Kości biodrowe blondynka dość boleśnie wpijały się w jego
ramię. Podrzucił go nieco do góry i nie zwracając już uwagi na protesty ani na
reakcje zebranych na siłowni ludzi, przeszedł przez drzwi do szatni. Jednak nie
zatrzymał się. Szedł dalej, całkowicie pewny celu, do którego dąży. Mówiąc
chamsko, po męsku: najzwyczajniej w świecie miał ochotę na chłopaka. Jednak nie
chciał go zgwałcić, o nie. Zamierzał sprawić, że ten zapragnie go całym sobą.
W końcu dotarł do łazienek. Otworzył
drzwi do jednej z kabin prysznicowych i dopiero wtedy odstawił chłopaczka na
podłogę, przybierając jednocześnie najbardziej sympatyczny i zalotny wyraz
twarzy na jaki było go stać.
- Nie denerwuj się tak… - powiedział
niskim, gardłowym głosem.
Moment, w którym został przez chłopaka
podrzucony, sprawił, że poczuł się niczym szmaciana lalka. W myślach dopisał
zastosowaną wobec niego reifikację do listy rzeczy, które go rozsierdziły i
które zamierzał wytknąć blondynowi, gdy tylko opuszczą pomieszczenie siłowni i
postawi go na ziemi. Mocno się zdziwił, gdy tak się nie stało i napastnik szedł
dalej. Po chwili zorientował się, że przekroczyli próg łazienki. W umyśle
Takanoriego zaczął tlić się strach. Nie rozumiał, po co chłopak przyniósł go do
tego miejsca. Odstawiony do brodzika z jednej kabin prysznicowych poczuł się
całkowicie skonsternowany. Natychmiast próbował ją opuścić, blondyn jednak nie
pozwolił na to.
-
Co ty… - Patrzył wielkimi oczami na opierającego się nonszalancko o drzwiczki
kabiny dobrze zbudowanego młodzieńca i uśmiechającego się do niego. W grymasie
tym Takanori ujrzał coś… Pedofilskiego. Cała jego wola walki uleciała w tym
momencie całkowicie, chciał tylko oddalić się od tego miejsca. Ponownie podjął
próbę wydostania się z kabiny, i tym razem jednak na nic mu się to zdało.
- Nie bój się mnie, przecież nie zrobię
Ci krzywdy – wzruszył ramionami i przyjął luźniejszą postawę, widząc, że
chłopak najzwyczajniej w świecie się go boi. A zdawał sobie sprawę z tego, że
strachem nic nie wskóra. – Po prostu muszę Ci się odpłacić! – puścił mu oczko
i… Niespodziewanie odkręcił kurek z ciepłą wodą, przez co ubranie niższego w
mgnieniu oka było przemoczone do suchej nitki. Widząc, że jego nastroszone
dotąd włosy są całkowicie ulizane, roześmiał się szczerze. Ten widok był
rozkoszny, doprawdy. – No, teraz jesteśmy kwita! – klasnął w dłonie, nadal
trochę się podśmiechując i zakręcił wodę. – Mam na imię Akira – wyciągnął do
niego dłoń, postanawiając, że w ciągu tych kilku chwil postara się przebrnąć
przez wszystkie etapy znajomości. Miał tylko nadzieję, że chłopaczek przestanie
być tak strachliwy…
„Nie bać się, hmpf!”, prychnął w myślach
i skrzyżował ręce na wysokości piersi. Nie ufał blondynowi i, jak już wcześniej
postanowił, nie zamierzał mu się dać zwieść. Miał tylko nadzieję, że tym razem
będzie w stanie zareagować w porę. O ironio losu, jak bardzo się mylił!
Niespodziewany strumień ciepłej wody sprawił, że Takanori jęknął i zgiął się
odrobinę pod naporem cieczy. Zastanawiał się, ile razy jeszcze tego dnia spotka
go zniewaga. Wiedział, że blondyn nie wypuści go tak łatwo, postanowił jednak
zemścić się przy najbliższej okazji. Ujął wyciągniętą dłoń młodzieńca.
-
Takanori – burknął, po czym, wykorzystując neutralny moment, z całej siły
pociągnął Akirę do brodzika, drugą ręką jednocześnie odkręcając najbardziej
lodowatą wodę, jak tylko było to możliwe. Zdawał sobie sprawę, że i on sam
stanie się ofiarą własnego pomysłu, nie mógł jednak odpuścić tak idealnej
okazji na rewanż.
Ledwo powstrzymał się przed wydobyciem z
siebie tak mało męskiego odgłosu jakim był pisk. Temperatura wody wręcz
sparaliżowała go. Ten mały cwaniak… Splunął wodą, którą przez przypadek połknął,
tuż pod swoje nogi. Zaczął drżeć… - Przez Ciebie mi zimno – jęknął niby to
zbolałym głosem. Jednak zaraz zaśmiał się w charakterystyczny sposób… I
przycisnął ciało Takanoriego do zimnych kafelek tak, że ich torsy stykały się
poprzez materiał przemoczonych koszulek. – Teraz będziesz musiał mnie ogrzać –
po raz kolejny tego dnia puścił mu oczko i odgarnął wszystkie włosy z jego
buzi.
Z ust Takanoriego wydobyło się
sapnięcie, gdy został przygwożdżony do zimnych kafelków przez równie lodowate
ciało Akiry. Wzdrygnął się pod wpływem tak niskiej temperatury i dotyku dłoni
blondyna, które odgarnęły mu z twarzy kosmyki mokrych włosów. Propozycja, a
właściwie nakaz chłopaka zmroził Matsumoto całkowicie. W tak beznadziejnej
sytuacji nie pozostawało mu nic innego, jak dostosować się do żądań
nieznajomego. Jednakże, nim miało to nastąpić, ostatkiem sił postanowił wyrazić
swój nic nieznaczący protest. Zadrżał po raz drugi, zapierając się swoimi
chudymi rękoma o tors Akiry, wskutek czego udało mu się zwiększyć dystans
między nimi na kilka centymetrów, a głowę zwrócił w bok, wzrok kierując na
spływające po ściankach kabiny krople wody. Nie zamierzał robić nic więcej, a
już na pewno nie zastosować się do słów młodzieńca. Wyczekiwał jego kolejnego
ruchu.
Suzuki widział, że Takanori nadal się go
bał. Każdy jego najmniejszy gest przepełniony był strachem. Wiedział, że na
pewno nie da mu dzisiaj uciec, jednak nie chciał sprawić mu bólu, czy też
zniszczyć mu w jakiś tam sposób psychiki. W końcu nie był jakimś psychicznym
gwałcicielem, no błagam… Delikatnie ujął jedną z dłoni niższego chłopaka w
swoją i pieszczotliwie pogładził ją kciukiem. Jednocześnie drugą dłonią zdjął
ze swojej twarzy opaskę i odrzucił ją na ziemię. Łudził się, że może bez niej
będzie wyglądał mniej „gangstersko”.
- Proszę, nie bój się mnie, Takanori –
wyszeptał i złożył pierwszy pocałunek na jego skroni, a następnie oblizał dyskretnie
wargi. Na języku poczuł smak jego skóry… Już wiedział, że to zdecydowanie za
mało. Pochylił się jeszcze raz i kilkukrotnie ucałował jego policzek, który
pomimo lodowatego strumienia był wyjątkowo ciepły. – Spójrz na mnie – poprosił.
Nie zareagował na dotyk Akiry. Choć miał
ogromną ochotę wyrwać dłoń, wiedział, że nic mu to w obecnym położeniu nie da.
Jak wszystko, co do tej pory zrobił. Nie chciał też pogarszać swojej sytuacji.
Czując na swojej skroni, a następnie na policzku usta chłopaka, zacisnął
powieki. Zagiął machinalnie palce, nieświadomie jedną z dłoni obejmując kciuk
blondyna, którym ten cały czas gładził jego skórę. Poczuł się jeszcze
mniejszym, niż na co dzień i przede wszystkim niezwykle kruchym. Co więcej,
gdzieś w jego podświadomości przewinęła się myśl, że dotyk Akiry, w swej
delikatności, jest przyjemny i relaksujący.
Takanori
przełknął wielką gulę, która już jakiś czas temu stanęła mu w gardle i
postanowił spełnić prośbę wyższego. Powoli obrócił głowę w jego kierunku, tym
samym krzyżując ich spojrzenia. Wpatrujące się w niego piwne oczy, w których
tliły się iskierki radości, dodatkowo go zawstydziły. Zmieszany, Takanori
spuścił wzrok, kierując go na swoje dłonie; jedną wciąż znajdującą się na
klatce piersiowej Akira i drugą, obejmującą kciuk chłopaka.
Nie zadowoliło go to, że znów tak szybko
pozbawił go możliwości podziwiania jego tęczówek. Sam nie wiedział kiedy zrobił
się taki ckliwy, jednak te dwa błyszczące brązowe punkciki sprawiały, że coś
przewracało mu się w żołądku. Dlatego też dotknął palcem wskazującym jego
podbródka i delikatnie skierował na siebie jego twarz.
- Twoje oczy są piękne, Takanori – wciąż
szeptał, jakby nie chcąc zniszczyć atmosfery, która być może powoli zaczęła się
tworzyć wokół nich. – Naprawdę… Nigdy nie widziałem piękniejszych.
Delikatnie zaczepił palcem wskazującym o
dolną wargę blondynka, lekko odchylając ją ku dołowi. Gdyby tylko wiedział jak
te usta go pociągały…
Akira złapał niższego chłopaka za
nadgarstek i powoli uniósł jego dłoń, następnie opierając ją na własnym
policzku. Chciał żeby go dotknął, chciał poczuć fakturę jego delikatnej skóry…
Jednocześnie ulokował swoje dłonie gdzieś w dole jego pleców, masując go
uspokajająco w okolicach krzyża. Nie mógł się powstrzymać… Pod wpływem impulsu
spowodowanego bliskością blondwłosego, pochylił się i delikatnie dotknął jego
ust swoimi własnymi. Jednak na tym poprzestał. Po prostu… Objął jego usta,
owiewając je swoim gorącym oddechem. Pragnął, żeby Takanori również tego
chciał. Czekał na jego reakcję.
Ponownie patrzył w piwne tęczówki Akiry,
tym razem jednak szeroko otwartymi oczami. Pozwolił się dotykać i manipulować
swym ciałem. Czuł, jak pogrąża się w spojrzeniu wyższego, w czym z pewnością
miały swój udział słowa, jakie on wypowiedział. Nie zaoponował też przeciwko
pocałunkowi. Co więcej, przymknął powieki i czekał na pogłębienie pieszczoty.
Jednakże nic takiego nie nastąpiło. Delikatnie i jakby bojaźliwie odpowiedział
ruchowi blondyna, również obejmując jego usta swoimi wargami. Trwało to
zaledwie ułamek sekundy, po którym Takanori odsunął się spłoszony. Dopiero
wtedy zorientował się, że jego dłoń wciąż spoczywa na policzku Akiry, a na
nosie chłopaka brakuje opaski. Po raz pierwszy tego dnia przebiegł wzrokiem po
twarzy wyższego, dokładnie analizując każdy jego fragment. Wtem, wiedziony
nagłym niezrozumiałym impulsem, w jednej chwili przeniósł dłoń na tył głowy
Suzukiego, palce wplątując w jego przydługie blond włosy, jednocześnie
gwałtownie wpijając się w suche wargi wyższego.
Nie ukrywał zdziwienia, jednak tylko
przez sekundę. Mimo pozornej pewności siebie był wręcz pewny, że chłopak będzie
próbował uciec. Albo też, że jego własna twarz będzie miała bliskie spotkanie z
jego delikatną piąstką. Gdy zamiast tego otrzymał w prezencie pocałunek, z jego
gardła wydobył się przeciągły pomruk. Opuścił powieki i przycisnął do siebie to
drobne ciałko, pogłębiając pocałunek.
Smak blondyna uderzył mu do głowy jak
narkotyk. Czuł się, jakby właśnie mógł zaspokoić głód, który męczył go od
dłuższego czasu. Jednak miał też dziwne przeświadczenie, że był to głód
dotyczący konkretnie tego jednego smaku. Głód dotyczący właśnie Takanoriego.
Pod wpływem emocji zsunął swoje dłonie
na uda chłopaka i po raz kolejny sprawnie uniósł go do góry, pozwalając
jednocześnie aby ten objął go nogami w pasie. Tak bardzo pragnął mieć go jak
najbliżej siebie… Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma.
Kiedy Akira podniósł jego ciało,
Takanori instynktownie objął nogami pas chłopaka, a obie ręce splótł na jego
karku. Nigdy nie zastanawiał się nad swoja orientacją, nie było takiej konieczności.
I teraz nie myślał o tym, że drugą osobą był osobnik tej samej płci, lecz z
przyjemnością poddawał się pieszczocie, jaką się wzajemnie obdarzali i raz po
raz pogłębiał pocałunek. Pozwalał, by ich języki tańczyły ze sobą, ocierając
się zarówno o siebie, jak i o podniebienie i zęby tego drugiego.
Po niedługiej chwili sięgnął rękoma w
kierunku brzucha Suzukiego i podciągnął jego koszulkę, zdejmując mu ją przez
głowę. Następnie na powrót wpił się w roznamiętnione usta wyższego, lewą rękę
wplatając we włosy na tyle jego głowy, a prawą błądząc bezwiednie po torsie.
Czuł, jak rośnie w nim podniecenie i był świadom, jak niewiele brakuje mu do
erekcji.
I właśnie w ten sposób Akira wiedział
już, że osiągnął sukces oraz, że dostanie to, czego pragnie. Doskonale znał to
uczucie w podbrzuszu, które przypominało mu, że prawdopodobnie właśnie powoli
traci nad sobą panowanie i że za moment da się ponieść dzikim żądzom. Uczucie
to było jednak podejrzanie silne…
Nie mogąc dłużej wytrzymać mocno
przycisnął drobnego blondyna do ściany, co zaowocowało tym, że ich klatki
piersiowe otarły się do siebie. Dostał gęsiej skórki. Dopiero teraz zauważył,
że Takanori nadal ma na sobie koszulkę. Chciał żeby zniknęła. Teraz.
Natychmiast.
- Taka… - zdrobnił jego imię, mrucząc mu
je wprost do ucha. Jednocześnie wprawił swoje biodra w falujący ruch, ocierając
się o to strategiczne miejsce na ciele
chłopaka, czym sprawiał przyjemność im obu. A to był dopiero początek… -
Rozbierz się…
Brutalne spotkanie jego pleców z zimnymi
kafelkami dodatkowo go podnieciło. Tak jak u Akiry, na ciele Takanoriego
pojawiła się gęsia skórka, spowodowana zarówno różnicą w temperaturze jego
tułowia i podłoża, o jakie się opierał, jak i ekscytacją. Pod wpływem ruchu
bioder wyższego z ust Matsumoto wydarł się niekontrolowany jęk rozkoszy. Natomiast
ostatnie dwa słowa wyszeptane przez Suzukiego niskim, gardłowym tonem,
przyprawiły jego ciało o kolejny dreszcz i sprawiły, że dotarł do granicy
wytrzymałości. W jego mokrych i sztywnych z tegoż powodu spodniach zaczęło
brakować miejsca.
Patrząc
Akirze w oczy spojrzeniem głębokim i nieco zadziornym, Takanori powolnym ruchem
począł unosić przemoczony t-shirt. Wiedział, że blondyn również ma już dość
zabaw, zamierzał jednak się z nim jeszcze podroczyć. Gdy w końcu zdjął bluzkę,
wyrzucił ją przez otwarte drzwi od kabiny, po czym przylgnął nagim ciałem do
równie obnażonego torsu Suzukiego, oblizał kusząco swe suche w tym momencie
wargi i złożył na ustach partnera krótki, aczkolwiek przesycony namiętnością
pocałunek. Jednocześnie ciaśniej obtoczył swymi nogami pas chłopaka, przy czym
przez przypadek otarł się pośladkami o uwypuklenie w jego spodniach.
-
Poradzisz sobie dalej sam, mięśniaku? – mruknął nieco zachrypniętym głosem w
usta Akiry, znacząco akcentując ostatni wyraz. Sugestywnie wpatrywał się w
piwne tęczówki blondyna.
Mały dopiero teraz zaczynał pokazywać
pazurki, chociaż dla Akiry to wciąż było za mało. Pomimo że znał go tak krótko
już zdążył się przekonać, że blondynek ma zadziorny charakterek. Postanowił
więc go trochę utemperować, aby pod koniec wszystko mogło wybuchnąć ze zdwojoną
siłą.
Ułożył dłonie na pośladkach niższego i
mocno je ścisnął… Kilkukrotnie. Jednocześnie pocałunkiem odciął dopływ
powietrza dla swojego przyszłego kochanka. W dodatku to nie był byle jaki
pocałunek, a wyjątkowo namiętny i brutalny. Poczuł metaliczny smak krwi na
języku, co jeszcze bardziej pobudziło go do działania. Również dotyk nagiego
torsu Takanoriego sprawiał, że jego erekcja niezwykle boleśnie pulsowała.
- Oj Takanori, Takanori… - uśmiechnął
się złowieszczo. – Jeszcze nie masz pojęcia na co mnie stać – i najzwyczajniej
w świecie puścił go, podtrzymując jednak na tyle, żeby nie upadł. Dopiero
później dłonią naparł mocno na jego ramię, sprawiając, że chłopak wylądował przed
nim na kolanach, a jego twarz znalazła się tuż naprzeciw jego krocza. Pogłaskał
go pieszczotliwie po głowie, zaczynając bawić się jego mokrymi włosami. –
Myślę, że wiesz, co masz robić.
Matsumoto nie miał nic przeciwko nieco
brutalnemu traktowaniu. Od zawsze zauważał w sobie masochistyczne zapędy, toteż
zachowanie Akiry nie tylko nie przeszkadzało mu, lecz co więcej – sprawiało mu
dodatkową przyjemność. Kiedy jednak niespodziewanie ujrzał przed sobą krocze
Suzukiego i usłyszał z jego ust przepełniony pewnością siebie komentarz
zawierający niemy nakaz, poczuł irytację. Po raz kolejny w czasie ich spotkania
został potraktowany lekceważąco i z kpiną. Zdecydowanie nie zamierzał na to
pozwolić. Od samego początku, kiedy jeszcze się bał zachowania Akiry, Takanori
przewidywał w repertuarze jedynie stosunek płciowy. Nie było mowy, żeby zgodził
się na zabawy oralne. A już na pewno nie z nim w roli osoby pieszczącej.
-
Chyba ci się coś przyśniło! – warknął, podrywając się gwałtownie. Liczył, że
wywoła w ten sposób u blondyna dezorientację, dzięki czemu sam będzie mógł
przejąć inicjatywę, by zająć dogodniejszą pozycję w tejże sytuacji. Nie
przewidział jednak, że równie dobrze jego partner może zareagować w inny
sposób; mianowicie – zatrzymać go w połowie drogi do wyprostowania się.
- Klękaj i rób co mówię albo pobawimy
się nieco inaczej – warknął w jego kierunku, sprawnym ruchem ponownie
sprowadzając do parteru. Nie chciał być dla niego brutalny i niemiły, ale jego
erekcja coraz bardziej zaczynała boleć, a on nie miał ochoty z nikim się
użerać. Wziął kilka głębszych oddechów i nieco się uspokoił. Złapał twarz
niższego chłopaka w swoje dłonie i skierował ją ku górze, obdarzając go nieco
łagodniejszym spojrzeniem. – Nie martw się. Możesz być pewny, że nie zapomnę o
Twojej własnej przyjemności.
W jego głowie pojawił się pewien chytry
plan, który miał zamiar wprowadzić w życie kiedy tylko Takanori zrobi to, co do
niego należy.
Ponowne spotkanie jego kolan z
brodzikiem kabiny zirytowało go jeszcze bardziej. Przepełniała go gorąca chęć
zemsty na tym podłym mięśniaku, jakim w oczach Takanoriego był Akira. „Myśli,
że jak jest silniejszy, to będę na jego rozkazy”, pomyślał, a plan działania
sam układał się w jego głowie. Już chwilę później zaciśnięte w pięść palce
mniejszego ściskały boleśnie sztywne prącie Suzukiego, a paznokcie wbijały się
w nie przez materiał spodni.
- Nie będę robił tak obrzydliwych
rzeczy! – Z jego ust wydobyło się kolejne wściekłe warknięcie, po czym, jak
gdyby na dodanie swym słowom mocy, nasilił ucisk. – Wystarczająco dość mnie
dziś upokorzyłeś!
Jęknął boleśnie czując zaciśnięte na
jego przyrodzeniu kościste paluszki. W jednej chwili postanowił przestać się z
nim patyczkować. W tym momencie chłopak doprowadził go do szewskiej pasji.
- Słuchaj no, Kurduplu – warknął na
niego i jednym gwałtownym szarpnięciem za ramię poderwał go do pionu. – Mogło
Ci być przyjemnie. Ale skoro tak chcesz pogrywać to nie ma problemu, dla mnie
lepiej – dokończył patrząc na niego lodowatym spojrzeniem.
Odwrócił go tyłem do siebie i wręcz
rzucił nim o twardą ścianę. Przyciskając go swoim ciałem, jednocześnie sprawnie
opuścił w dół jego dresy razem z bokserkami. Chwycił w dłoń jego sztywną
męskość i zbliżył usta do ucha.
- Chcesz powiedzieć coś jeszcze,
KOCHANIE? – wyszeptał, ze szczególnym naciskiem na ostatnie słowo.
Z trudem pohamował wyrażający ból jęk,
jaki niemalże wydał po uderzeniu w kafelki. Oparte o ścianę dłonie zacisnął w
pięści. Ta pozycja również mu się nie podobała, zdawała się być jednak lepszą
alternatywą dla oralnych zabaw. Zaciśnięta na jego członku dłoń uciskała go, a
wypukłość w mokrych spodniach Akiry nieprzyjemnie wbijała między pośladki,
boleśnie obcierając jego skórę. Ton głosu dominującego nie zapowiadał niczego,
co mogłoby w jakikolwiek sposób wynagrodzić udrękę tego dnia, wręcz przeciwnie.
Ani w głowie było mu poddawanie się teraz, gdy sprawy nabrały takiego właśnie
obrotu. Bał się jednak cierpienia, jakie mógł zadać mu Suzuki.
- Ngh! – Takanoriemu udało się
powstrzymać kolejny jęk bólu, na skutek nagłego wzmocnienia przez Akirę ucisku.
Usztywnił całe swe ciało i z zaciśniętymi powiekami, wypięty w stronę swego
oprawcy, czekał, co nastąpi dalej. Czuł, że traci siły i bał się, że jeśli ta
gra potrwa jeszcze choć trochę dłużej, całkowicie ulegnie.
- Nie zamierzasz odpowiadać, tak? –
nadal szeptał. Mimo napiętej sytuacji, chciał utrzymać jakąś intymną atmosferę.
Inaczej podniecenie opadłoby, a on wyszedłby stąd wściekły i pewnie zaatakował
kogoś po drodze. – Twój wybór, Taka-chan.
Powoli zaczął poruszać dłonią na
męskości niższego chłopaka, od czasu do czasu zmieniając nacisk i
przyspieszając. Jednocześnie odsunął się od niego kawałeczek i zsunął w dół
swoje spodnie, nadal pozostając w bokserkach. Wprawił biodra w ruch, ocierając
się o zgrabne pośladki Takanoriego. Och, naprawdę było mu dobrze… Stopniowo
przyspieszał, jednocześnie koordynując swoje ruchy z ruchami dłonią.
- Powiedz mi, Taka-chan… Chcesz mnie?
Zdrobnienia, jakimi obdarowywał go
Akira, wprowadzały Takanoriego w dodatkowy stan irytacji. Tak samo jego
poruszająca się dłoń, jednocześnie zalewająca go przyjemnością. Dosłownie
ostatkiem woli powstrzymywał się przed jakąkolwiek reakcją, usilnie zaciskając
pięści i usta. Kiedy jednak do ruchów ręki Suzukiego dołączyły także jego
biodra, Matsumoto wiedział już, że nie wytrzyma. Całe jego ciało, gdyby tylko
mogło, krzyczałoby, rwąc się w kierunku osobnika za nim. Pragnęło jeszcze
więcej i więcej. Złamał się. Zrezygnowany Takanori pochylił głowę, by upewnić
się, że emocje wyryte na jego twarzy nie są widoczne dla Akiry.
-
Chcę – powiedział cicho, sam do końca nie wiedząc, czy chce, czy też nie, by
wyższy usłyszał go.
- Czekałem na to od momentu, aż
zobaczyłem Cię dzisiaj po raz pierwszy – mruknął wyraźnie zadowolony Akira. –
Ja Ciebie też chcę, Taka-chan… Nawet nie wiesz jak bardzo – i ukąsił płatek
jego ucha.
Skoro
sytuacja dla obojga była całkowicie jasna… Akira nie widział jakiejkolwiek
potrzeby, żeby oboje musieli się jeszcze męczyć. Nie zaprzestając ruchów
nadgarstkiem (a wręcz przeciwnie, bo jeszcze je przyspieszył) zsunął ostatni
ograniczający go materiał, a światu ukazała się jego czerwona, stercząca
męskość.
- Musisz się troszeczkę wypiąć, Kochanie
– objął Takanoriego i naparł wolną dłonią na jego miękkie, podatne na
pieszczoty podbrzusze, sprawiając, że chłopak wygiął się jak kot. Jednocześnie
rozszerzył bardziej jego nogi. – Powiedz… Jak chcesz?
Przed Takanorim niespodziewanie pojawiła
się nadzieja, na bardziej pozytywne zakończenie pobytu w siłowni, dzięki czemu
wstąpiły w niego nowe siły. Ponownie, tak jak kilka minut wcześniej, postanowił
czerpać przyjemność ze zbliżającego się stosunku. Nie byłby jednak sobą, gdyby
nie postawił własnych warunków, toteż nagle odtrącił dłoń Akiry, odwracając się
w kierunku wyższego.
-
Z pewnością nie w takiej pozycji – odpowiedział na zadane przez dominującego
blondyna pytanie, po czym splótł swoje ręce na jego karku. – Podnieś mnie.
Spojrzał na niego spod uniesionych
wysoko brwi i zaśmiał się głośno. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
Widać jego kochanek jest bardzo zmienny jeśli chodzi o nastroje…
Przykucnął i całkowicie zsunął ze
smukłych nóg chłopaka spodnie oraz jego bieliznę, wyrzucając materiał za siebie
i nie przejmując się tym, gdzie wylądował. Wracając do pionu, przelotnie
ucałował czubek nosa Takanoriego i zgodnie z jego prośbą po raz kolejny tego
dnia zsunął dłonie na jego uda i sprawnie uniósł go w górę. Sztywna męskość
niższego mężczyzny ocierała się podniecająco o jego twardy brzuch.
- I co dalej, mój Panie? – wymruczał.
Widząc zadowolonego Akirę, Takanori
uśmiechnął się w duchu. Jednocześnie egoistycznie przyznał sobie pochwałę, za umiejętność
obrócenia sytuacji na własną korzyść. Kiedy znalazł się już na rękach
silniejszego, oplótł swe nogi wokół jego bioder, a swą twarz przybliżył do ucha
blondyna. Tym razem nie zamierzał niczego przedłużać. Oboje byli już wyczerpani
emocjami tego dnia, z czego doskonale zdawał sobie sprawę.
- Teraz, mój drogi, pora na główną część
programu – mruknął do małżowiny Akiry, po czym powoli, z ostrożnością opuścił
się, dopóki nie poczuł pomiędzy swymi pośladkami nabrzmiałej męskości
Suzukiego. Spojrzał głęboko w piwne oczy partnera i postanowił, że następny
ruch należy do niego.
- I to mi się podoba… - Akira oparł
swoje czoło na czole niższego chłopaka. – Może trochę zaboleć. – i nie
zwracając uwagi na nic innego naparł swoją męskością na wejście Takanoriego.
Już od tego momentu ogarnęła go
niesamowita euforia. Stopniowo zagłębiał się w jego gorącym i ciasnym wnętrzu.
Z całych sił powstrzymywał się i starał się być jak najdelikatniejszy, jednak
to nie było takie proste.
- Boże… - jęknął. – Takanori… Przepraszam
Cię… - wpił się namiętnie w jego opuchnięte od pocałunków wargi i jednym mocnym
pchnięciem wszedł w niego do samego końca.
Gardłowy jęk bólu, wymieszany z krzykiem
i ofuknięciem Akiry wydarł się gwałtownie z ust młodszego, który
niekontrolowanie zagryzł zęby na wargach blondyna i wbił paznokcie w jego kark.
Tym samym wywołał syknięcie niezadowolenia u swego partnera. Takanori przerwał
pocałunek.
-
A-ah! – Odchylił głowę mocno do tyłu, z całej siły zaciskając powieki, by nie
pozwolić gromadzącym się pod nimi łzom spłynąć po jego policzkach. Cały czas
kurczowo trzymał się Suzukiego, jak gdyby w obawie przed upadkiem. Po chwili oparł
swe czoło o ramię wyższego. – I-idioto! – warknął po raz kolejny tego dnia, sam
nie wiedząc, który już. Kiedy nagle Akira poruszył się delikatnie, by przyjąć
dogodniejszą pozycję, Takanori z bólu wbił zęby w skórę przy obojczyku,
ponownie mieszając jęk z krzykiem.
- Ciiii… Zaraz przestanie… - Suzuki z
zapamiętaniem obcałowywał wszystkie części ciała Takanoriego, do jakich tylko
miał dostęp. Efektem tego było kilka naprawdę pokaźnych malinek na jego bladej
szyi.
Starał się. Bardzo starał się być delikatny,
jednak nic nie potrafi opisać uczucia jakie teraz trawiło od środka. Nie
potrafił się zatrzymać, nie potrafił przestać, nie potrafił skupić się na
czymkolwiek innym, jak tylko na tym uczuciu i na drobnym Takanorim wczepionym w
jego ciało. Nie zwrócił nawet uwagi na zęby i paznokcie wbite w jego skórę. Tym
będzie martwił się później.
- Spokojnie, Taka… Obiecuję Ci, że zaraz
będzie w porządku… - złapał go pewniej za pośladki, plecami oparł o mokre
kafelki i zaczął się poruszać, bardzo powoli. Szepcząc do jego ucha, liczył każde
pchnięcie, mając nadzieję, że to choć na moment odwróci jego uwagę od bólu,
zdezorientuje go.
Takanori nie kwapił się do uwierzenia w
słowa Akiry. Ból trawił całe jego ciało. Nie chciał myśleć, co będzie, gdy ich
stosunek się skończy. Wątpił, by był w stanie sprawnie się poruszać. Doceniał
dobrą wolę Suzukiego, jednakże jego odliczanie i powolne ruchy nie przynosiły
pożądanych efektów. Przeciwnie wręcz – denerwowały Matsumoto jeszcze bardziej.
W tamtej chwili nie widział innego sposobu, jak wyjście naprzeciw Akirze.
Gwałtownie odciągnął za włosy głowę starszego, wywołując tym ruchem jego jęk.
- Zamknij się – mruknął na ułamek
sekundy przed tym, jak wpił się w usta partnera. Następnie począł poruszać
biodrami w dół i górę, przyspieszając tempa ruchom Suzukiego. I to jednak było
za mało. By sobie pomóc, prawą ręką rozpoczął się onanizować, lewą silnie
obejmując kark blondyna. Dopiero wtedy, po kilkunastu ruchach, ból zaczął przemieniać
się w przyjemność.
Nie był zdolny do racjonalnego myślenia,
dlatego też nie miał już pomysłu na to, jak odwrócić uwagę Takanoriego od bólu,
który odczuwał. Był jednak pewny, że jest w stanie ów ból mu wynagrodzić. I
postanowił, że od tego momentu tylko do tego będzie dążył.
Nie zwrócił mu uwagi, kiedy pociągnął go
za włosy, chociaż musiał przyznać, że podniecenie niewątpliwie dodało chłopakowi
sił. W innym wypadku na pewno krzyknąłby na niego, ale tym razem po prostu
zacisnął wargi i jakimś cudem ponownie wyprostował głowę. Chciał na niego
patrzeć, choć czuł wewnątrz siebie nieprzyjemne ukłucie widząc przez sobą
uroczą buźkę wykrzywioną w bolesnym grymasie. Postanowił jeszcze bardziej
przyspieszyć.
Zassał skórę na jego gładkiej szyi. Nie
chciał być głośniejszy od swojego kochanka. Chciał słyszeć jego, a nie swoje
jęki. Szczególnie te, w których błaga o więcej…
Wzmocnił ruchy biodrami, nadając im
konkretny i jednocześnie szybki rytm. Drążył go coraz głębiej i głębiej. Czuł
coraz mocniej zaciskające się na nim mięśnie Takanoriego. Wiedział, że już
niewiele brakuje, aby dotarł do magicznego punktu, którego uparcie szukał.
Matsumoto zaczął tracić rytm. Akira
przyspieszał i przyspieszał, a on nie nadążał. W jednej chwili zaprzestał
masturbacji, przenosząc rękę z powrotem na kark partnera i skupił się tylko i
wyłącznie na ruchach bioder. Niewiele już brakowało mu do spełnienia. Gdy
został jeszcze bardziej przygwożdżony do ściany domyślił się, że Suzukiemu tak
samo.
Odczuwana
przez niego przyjemność wzrastała, co oznajmiał coraz to głośniejszymi jękami
rozkoszy. Kiedy Akira trafił w jego najczulszy punkt, całkowicie zatracił
świadomość. Istniała dla niego tylko ekstaza, jakiej doświadcza i drugie ciało,
które było jej główną przyczyną, i w które wczepiał się z całych swych sił, nie
mogąc pohamować emocji.
-
A-akira! – orgastyczny okrzyk Takanoriego rozległ się w całym pomieszczeniu, a
on sam doszedł pomiędzy ciała kochanków. Jego paznokcie boleśnie wpijały się w
kark dominującego jeszcze głębiej i mocniej, natomiast mięśnie odbytu zaciskały
się na jego męskości, przyprawiając o dodatkową falę przyjemności.
- Ugh…! T..Taka! – stęknął głośno,
czując tak mocny nacisk na swoim pulsującym z podniecenia członku. Już
wiedział, że w takiej ciasnocie nie wytrzyma tak długo, jak sam chciał
wytrzymać. Mimo że w takim miejscu, to Akira mógł całkowicie szczerze przyznać,
że był to jeden z najlepszych stosunków w jego życiu, których wbrew pozorom
wcale nie odbył aż tak wielu.
Poruszył się jeszcze dokładnie dwa razy
i wybuchnął we wnętrzu swojego kochanka, którego pod wpływem emocji jeszcze
mocniej docisnął do ściany. Było to poniekąd konieczne, jeśli nie chciał się
przewrócić, ponieważ ogarnęła go taka błogość, że nogi miał jak z waty. Nadal
niekontrolowanie drżały mu uda.
Oparł swoje czoło na ramieniu niższego
chłopaka i ani myślał się ruszyć. Był bardzo lekki, więc nadal trzymał go w
swoich ramionach i nadal znajdował się w jego wnętrzu. Miał ochotę zasnąć tak z
nim pod jedną kołdrą… Choć wiedział, że to nierealne. Dlatego też trwał w
względnym bezruchu, składając tylko delikatne pocałunki na obojczyku i ramieniu
blondynka. Porównać je można było wręcz do muśnięć skrzydeł motyla. Chociaż
patrząc na siebie Suzuki stwierdził, że to mogłaby być raczej ćma.
Będąc ze sobą szczerym, Takanori musiał
przyznać, że było mu bardzo dobrze. Nawet teraz, już po stosunku, delektował
się bliskością Akiry i dotykiem jego gorących ust. Po chwili dopiero uznał, że
czuje się zbyt mocno ściśnięty. Oparł się mocno przedramionami o barki wyższego
i delikatnie, powoli uniósł się, jednocześnie pozwalając męskości chłopaka
wysunąć się z niego. Następnie równie nieśpiesznie opuścił się na dno brodziku.
Nie przewidział jednak, że kolana ugną się pod nim i straci równowagę. W
ostatniej chwili udało mu się chwycić lewą ręką za ramię Suzukiego. Czołem
oparł się o pierś blondyna i stał tak z zamkniętymi oczami, cichutko posapując
ze zmęczenia.
Suzuki zauważając, że chłopak traci
równowagę, pomimo swojego własnego zmęczenia, natychmiastowo złapał go w talii
i przytrzymał w pionie. Nie chciał żeby sprawił sobie jeszcze więcej bólu niż
dotychczas on sam mu zadał. Bo wiedział doskonale, że blondynek już przy
pierwszym kroku dotkliwie poczuje to, co jeszcze przed momentem miało miejsce.
Mimo wszystko czuł jakąś dziwną więź z
tą drobną istotką. W końcu przed momentem naprawdę wiele mu dała, nie zważając
na to, jak chamsko zachował się wobec niego. Był mu za to bardzo wdzięczny, a
jednocześnie było mu cholernie głupio.
- Wszystko w porządku, Takanori? Dobrze
się czujesz? – przytulił go do siebie delikatnie, jednocześnie zasypując gradem
pytań.
Młodszy mruknął coś niewyraźnie w
odpowiedzi na wyrażające zmartwienie pytania Akiry. Był wyczerpany i drażnił go
nieznośnie pulsujący ból w okolicach odbytu. Jedyne, czego w tym momencie
pragnął, to aby on zniknął. Niewiele myśląc, sięgnął prawą ręką w bok i po raz
drugi już odkręcił kurek z zimną wodą. Niespodziewany lodowaty strumień obydwu
ich zmroził. Takanori wysmyknął się z objęć Akiry, po czym zsunął się po
kafelkach z cichym jękiem, rozsuwając nogi tak, że wyższy znajdował się między
nimi. Zaczął ogarniać go chłód, lecz jednocześnie z przyjemnością stwierdził,
że dzięki zimnej wodzie ból powoli ustępował. Uniósł głowę, spoglądając na
Akirę. W końcu należała mu się lepsza odpowiedź, niż trudny do zinterpretowania
pomruk.
-
Lepiej – powiedział, formując usta w delikatny uśmiech.
- Przepraszam Cię, Takanori –
przyklęknął pomiędzy jego rozsuniętymi nogami, zupełnie nie przejmując się ich
nagością. Miał w głowie inne, ważniejsze rzeczy. – Nie chciałem zrobić Ci
krzywdy…
Do Akiry chyba dopiero teraz zaczęła
docierać cała sytuacja oraz jej sens. Przecież tak niewiele brakowało, a
zgwałciłby Bogu ducha winnego chłopaka… Czuł się jak ostatni cham i mówiąc
szczerze to najzwyczajniej w świecie bał się spojrzeć mu w oczy, dlatego
wzrokiem uciekał w każdą możliwą stronę, aż napotkał rzucone gdzieś w kąt
bokserki blondynka. Sięgnął po nie i podał mu je, wciąż patrząc wszędzie, byle
nie na jego drobne wymęczone ciałko.
Takanori przyjął od Akiry swoje
bokserki, lecz nie włożył ich, a położył gdzieś z boku. Przyglądał się
rozbieganemu wzrokowi chłopaka. Nie mógł uwierzyć, że widzi go w takim stanie.
Nie sądził, iż blondyn poczuje jakiekolwiek wyrzuty sumienia, tym bardziej, że
on sam chciał stosunku z nim. Matsumoto podciągnął nogi, by przejść do klęku,
po czym owinął rękoma szyję wyższego, przysuwając się tym samym do niego. W
sposób ten chciał dać chłopakowi do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.
Miał też cichą nadzieję na posiadanie przez Akirę umiejętności domysłu i
interpretacji, które pozwoliłyby mu odczytać również drugie znaczenie owego
gestu, a mianowicie wejście przez wyższego w tymczasową rolę osobistego
tragarza Takanoriego do czasu, gdy ten będzie mógł swobodnie sam się poruszać.
Zdziwił go gest chłopaka. Spodziewał
się, że kiedy tylko sytuacja mu na to pozwoli, ucieknie od niego jak najdalej i
więcej nie pojawi się w tym budynku, z obawy przed kolejnym niechcianym
spotkaniem. Jednak on… Najzwyczajniej w świecie go przytulił. Niewątpliwie,
Takanori musiał być wyjątkową osobą.
- Cieszę się, że nie uciekłeś – wyznał
szczerze i również objął blondynka, by móc choć jeszcze przez chwilę potrzymać
go tak blisko siebie.
W końcu jednak uznał, że powinni nieco
się ogarnąć, bo w każdej chwili ktoś może skończyć ćwiczenia i wejść do
łazienki. Nadal trzymając chłopaka przy sobie, podniósł się do pionu, ciągnąc
go za sobą. Następnie schylił się po bieliznę i po raz kolejny wręczył ją
Takanoriemu. Nie był pewien czy da on radę ustać sam, więc postanowił poczekać
aż założy na siebie bokserki i dopiero wtedy miał zamiar zająć się
uzupełnieniem swojej garderoby. W międzyczasie zakręcił też strumień lodowatej
wody, który wciąż wściekle atakował ich skórę.
Takanori, podpierając się jedną ręką o
ramię Akiry, powoli włożył na siebie bieliznę. Miał wrażenie, że przy każdym
ruchu ból rozsadza go od środka, nie syknął jednak ani razu, ani też nie
jęknął, jedynie krzywiąc się nieznacznie. Kiedy spojrzał na swego kochanka,
przy jednym z jego obojczyków dostrzegł ślad po własnych zębach. Musnął owe
miejsce opuszkami palców.
-
Boli? – spytał, wciąż wpatrując się we wgłębienia w skórze Akiry. Nagle
przypomniał sobie o czymś, co może wyglądać naprawdę źle. Jednym ruchem
pociągnął blondyna za kark, zmuszając go tym, by się pochylił względnie nisko.
Odgarnął kosmyki jego mokrych włosów, by mieć lepszą widoczność. Z dziesięciu
nacięć w kształcie małych półksiężyców sączyły się strużki szkarłatnej cieczy.
– Krwawisz.
Akira zdziwił się, gdy usłyszał pytanie
o ból. W końcu to nie jego mogło cokolwiek boleć w obecnej sytuacji… Jednak
wtedy przypomniał sobie reakcję Takanoriego na samym początku i zrozumiał o co
chodzi. Otworzył usta, lecz nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ usłyszał kolejną
informację, tym razem na temat rzekomej krwi. Naprawdę niczego nie czuł.
Przejechał palcami po swoim karku i faktycznie zobaczył na nich czerwoną ciecz
zmieszaną z wodą. Wyprostował się nadal podtrzymując niższego chłopaka w pasie
i przeniósł na niego wzrok, śmiejąc się cicho.
- No proszę! Naprawdę jesteś groźny –
sięgnął dłonią do twarzy blondynka i założył za ucho jeden z kosmyków, które
opadły na jego czoło. – Nic mnie nie boli, zimna woda zadziałała przeciwbólowo.
Takanori zawstydził się. Znów miał
wrażenie, jak gdyby był maleńką, kruchą istotką. Poczuł, jak jego policzki
pokrywają rumieńce. W celu szybkiego ukrycia ich, w jednej chwili po raz
kolejny tego dnia zawisł na szyi Akiry. Twarz położył w zagłębieniu jego szyi.
Nie dało się ukryć, że pomimo dość burzliwej historii poznania, ostatecznie
Matsumoto zapałał sympatią do blondyna i od teraz zamierzał mu to na swój
pokrętny i momentami też nieco wstydliwy sposób okazywać.
-
Zabierz mnie stąd… – mruknął, po czym złożył motyli pocałunek w miejscu przy
obojczyku, gdzie widniał ślad po jego zgryzie. – Akira – dodał szeptem.
- Co tylko zechcesz, Maluszku –
wyszeptał pieszczotliwie i ucałował czubek jego blond główki. Akira nie miał
zamiaru dłużej nad niczym się zastanawiać. Złapał Takanoriego pod kolanami i w
dole pleców, po czym uniósł go w górę, ostrożnie poruszając się po śliskich
płytkach. Zatrzymał się dopiero obok ich mokrych ubrań leżących niechlujnie na
podłodze. No cóż… Chyba nie mieli wyjścia, jeśli nie chcieli iść półnago przez
miasto. Na moment odstawił chłopaka, pomagając mu się ubrać, a zaraz potem
założył na siebie swoje własne ubrania.
Nie chciał rozmyślać nad tym, co
pomyśleli ludzie widząc ich wychodzących z łazienki, w dodatku przemoczonych do
suchej nitki. Nie miał czego się wstydzić. Wręcz przeciwnie… Chciał by mu
zazdrościli. By zazdrościli mu Takanoriego… Zgarniając jeszcze po drodze ich
sportowe torby, wyszedł na zewnątrz, gdzie na szczęście było bardzo ciepło. Zostawił
swój samochód. Mieszkał niedaleko. Zabrał do siebie Takanoriego. A uczucie nie
pozwoliło odejść żadnemu z nich.