poniedziałek, 23 czerwca 2014

"Jesteś moją ulubioną książką... Książką, która paroma słowami rozpaliła ogień w mym sercu", część VII



I w końcu, po dłuuugim czasie i wielu problemach udało mi się stworzyć kolejny rozdział! Myślę, że wyszedł mi całkiem przyzwoicie, jestem z niego w miarę zadowolona. Powoli zbliżamy się już do końca…
Tak więc po długiej przerwie zapraszam na ciąg dalszy!
Enjoy!

*

- W Twoim mieszkaniu? – powtórzył za czarnowłosym. – Jak to? Co ja robię w Twoim mieszkaniu?!

Yutaka zaczął się niepokoić. Jednak… Kto by tego nie zrobił? Obudził się z kacem, w zupełnie obcym sobie miejscu. Zerknął jeszcze kontrolnie pod kołdrę, ale z ulgą stwierdził, że ma na sobie pełne ubranie, oprócz płaszcza i butów, które były… Właściwie sam nie wiedział gdzie. Cieszył się tylko, że to Yuu go znalazł pijanego tudzież nieprzytomnego i pomimo raczej skromnej znajomości, postanowił mu pomóc. Inaczej prawdopodobnie obudziłby się na jakiejś ławce w parku, oskubany przez miejscowych złodziejaszków ze wszystkiego co przy sobie miał.
Ponownie przeniósł wzrok na Yuu, który wyglądał na zaniepokojonego. Pewnie spodziewał się przyjemniejszej reakcji… Jednak to wszystko, na co Yutakę było stać w obecnym stanie. Czuł się skołowany.

- Hej, spokojnie… - czarnowłosy odezwał się niepewnie i od razu popędził z wyjaśnieniami. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie to jedyna rzecz, jakiej oczekuje od niego Tanabe. – Byłem wczoraj na spotkaniu z… Eee… Ze znajomymi z branży, że tak to ujmę. Byliśmy w tym samym pubie. Wcześniej kompletnie Cię nie zauważyłem. Popatrzyłem w stronę baru dopiero wtedy, gdy usłyszałem stamtąd jakieś krzyki. Nigdy bym nie podejrzewał, że to możesz być Ty, Yutaka! Ledwo siedziałeś na krześle… Od razu wstałem i ruszyłem w Twoim kierunku, ale zanim zdążyłem podejść, Ty spadłeś na podłogę jak szmaciana lalka… Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłeś! – podniósł nieco głos, co spowodowało, że Yutaka aż cofnął się odruchowo na łóżku.

Dopiero po chwili zastanowienia uznał, że właściwie dzięki Yuu jest teraz bezpieczny. Zajął się nim, kiedy był w potrzebie i kiedy nikt inny kompletnie nie zawracałby sobie nim głowy. Poczuł gwałtownie narastającą sympatię i coś na kształt swego rodzaju szacunku do czarnowłosego chłopaka siedzącego przed nim z tą zmartwioną miną. Uśmiechnął się szeroko, pomimo sytuacji w jakiej obecnie się znajdował i pod wpływem impulsu oplótł szyję bruneta swoimi ramionami.

- Dziękuję Ci – powiedział cicho. – Dziękuję za pomoc i przepraszam, że miałeś przeze mnie kłopot.

Yuu na początku wzdrygnął się zaskoczony. Przez moment miał wrażenie, że Yutaka chce go udusić za to, że w ogóle śmiał zabierać go do jakiegoś obcego mieszkania bez pozwolenia, ale szybko zorientował się, że w owym geście nie ma ani krzty złych emocji.  Momentalnie zrobiło mu się cieplej. Nieco niepewnie również przytulił drobne ciało chłopaka do siebie.

- Nie musisz mi dziękować – wyszeptał. Zupełnie nie był w stanie wydobyć z siebie jakiegoś głośniejszego dźwięku. – Nie mogłem przecież Cię tam zostawić.

Trwali w uścisku dłuższą chwilę, a każdy z nich na swój własny sposób przeżywał tę nieoczekiwaną bliskość.
Dla Yutaki było to zwyczajne podziękowanie, pokazanie wdzięczności. Jednak… Gdzieś tam w głębi siebie czuł, że było mu tego bardzo trzeba. Już nie pamiętał kiedy ostatni raz ktoś go przytulał. I to w dodatku w tak… Tak czuły i delikatny sposób. Osoba Shiroyamy go przepełniała. Czuł go wszędzie, całym swoim ciałem i chłonął, aby zapamiętać to uczucie i zapach na jak najdłuższy czas, nie myśląc jeszcze o konsekwencjach.
Natomiast w Yuu szalała czysta burza. Burza uczuć. Było mu gorąco, jego serce przyspieszyło maksymalnie, a on sam kompletnie nie mógł zebrać myśli i określić co właściwie teraz czuje. Gdy próbował się nad tym zastanowić, w jego głowie pojawiało się tylko jedno słowo: chaos. Dlatego też postanowił skupić się na trwającej chwili. Wtulił twarz w przyjemnie miękkie włosy chłopaka i zaciągnął się jego zapachem. Nie potrafił go określić, nigdy nie czuł czegoś podobnego. Czule pogładził swoimi lekko drżącymi dłońmi szczupłe plecy szatyna, wyczuwając pod palcami zarys żeber oraz kręgosłupa. Taki zgrabny…
Yutakę zaalarmowało takie zachowanie Shiroyamy. Nie czuł się z tym najlepiej, dlatego od razu, jednak niezbyt gwałtownie puścił go, wyswabadzając się z objęć starszego chłopaka. Nie chciał żeby ten pomyślał sobie zbyt wiele. To prawda, że mężczyzna na początku najzwyczajniej w świecie pociągał go samą swoją obecnością w tym samym pomieszczeniu, jednak teraz… Czuł się zbyt niepewnie. Jakby nie patrzeć był teraz zdany na jego łaskę i wolał zachować ostrożność. Bał się, że zostanie wykorzystany.
                Czarnowłosy odchrząknął cicho. Chyba zbyt mocno się zatracił i chwilowo stracił kontakt z otaczającą ich oboje rzeczywistością. Postanowił jakoś ukryć swoje rozkojarzenie.

- A dlaczego właściwie aż tak się upiłeś? – zapytał z przesadną ciekawością w głosie. – Nie wyglądasz na miłośnika alkoholi.

Yutaka czuł, że prędzej czy później to pytanie się pojawi. Nawet on nie był na tyle głupi żeby łudzić się, że Shiroyama, o nic nie pytając, wesoło ugości go w swoich skromnych progach, następnie z uśmiechem żegnając białą chusteczką. Był najzwyczajniej ciekaw. Mimo tego zrozumienia… Tanabe wcale nie chciał nikomu opowiadać o swojej sytuacji. Wstydził się jej. A ów wstyd potęgował jeszcze wygląd sypialni właściciela mieszkania. Była nowoczesna, przestronna… Dzięki temu wyobrażał sobie, że prawdopodobnie wszystkie inne pomieszczenia wyglądają tak samo. Nie miał dobrych doświadczeń z ludźmi z Tokio, dlatego od razu pomyślał, że dlaczego taki Yuu miałby chcieć zadawać się z kimś… Kto właściwie nie miał niczego i w zawrotnym tempie spadał w kierunku społecznego marginesu? Zgeneralizował go. Jeszcze nie wiedział jak bardzo się mylił.
Chcąc nie chcąc wziął głębszy oddech i… Stawiając wszystko na jedną kartę, opowiedział wszystko. O tym, jak nie dogadywał się z rodzicami. O tym, jak podjął w końcu decyzję o wyjeździe. O tym, jak trudno było mu się pożegnać z jedynym przyjacielem. O tym, jak bardzo się cieszył i jak szybko jego marzenia legły w gruzach. Opowiedział również pokrótce jak wyglądała jego praca i mieszkanie z panią Oshiharą. Aż do końcu dotarł do sedna i do wydarzeń z ostatniego dnia.

- Chciałem po prostu zapomnieć… - westchnął głośno, odwracając głowę w bok. Dopiero teraz uderzył w niego wstyd spowodowany tym, że aż tak się otworzył. – Chciałem zapomnieć o tym kim jestem, chciałem zapomnieć o wstydzie, o problemach, o… O tęsknocie… - dodał już ciszej. Jednocześnie postanowił, że już niczego więcej mu nie zdradzi.

Yuu słuchał jak zaczarowany. W czasie całej historii jedynymi ruchami jakie wykonywał były pojedyncze mrugnięcia. Przeżywał historię chłopaka razem z nim. Zatonął w niej i w jego uczuciach. Pozwolił aby go ogarnęły z każdej strony. Wydawało mu się nawet, że… Że poczuł to samo. Poczuł to samo, co czuje Yutaka. Poczuł to samo, co obezwładniało go trzy lata temu…
Przełknął głośno ślinę. Nie chciał dać niczego po sobie poznać, jednak wiedział, że to co usłyszał nie zostanie przez niego zapomniane. Wręcz przeciwnie. Pozwoli się temu rozwinąć, aby mogło się z tego zrodzić coś nowego.

- Bardzo mi przykro, Yutaka… - powiedział cicho, do chłopaka, który był kompletnie nieświadomy tego, co działo się w jego towarzyszu. Położył dłoń na jego ramieniu i pogładził go lekko. – I nie masz gdzie pójść?

- Nie – przyznał ze wstydem szatyn.

- Jeśli tylko chcesz to możesz… Możesz na razie zamieszkać u mnie. Póki nie znajdziesz sobie jakiejś pracy – zaproponował od razu. Nie mógł tego chłopaka tak łatwo wypuścić.

Yutaka zaniemówił. Nie spodziewał się tak… Odważnej propozycji ze strony mężczyzny. Teoretycznie przecież mógł chcieć go okraść i zwiać jak najdalej. Jednak nie miał się nad czym zastanawiać. Nie miał teraz gdzie mieszkać ani za co żyć, a do Yuu zapałał iskierką zaufania. Skinął nieśmiało głową.

- Bardzo Ci dziękuję – powiedział, kłaniając się nisko przed Shiroyamą. – Nawet nie
zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo mi pomagasz – dodał nieco ciszej.

                „Zdaję sobie, nawet nie wiesz jak dobrze…” powiedział sam do siebie Yuu w myślach. Był nieco przygnębiony, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Nie chciał być o nic wypytywany.

                - Jeśli chcesz to pokażę Ci Twój nowy pokój – zaproponował, podnosząc się do pionu.

                - Mój pokój? – zdziwił się szatyn. Był całkowicie przekonany, że dostanie futon lub miejsce za kanapie w salonie, a tutaj… Własny pokój, tylko dla niego?...

                - Tak – odpowiedział Yuu zupełnie normalnym tonem. Dla niego było oczywiste, że skoro chłopak ma z nim mieszkać na nie wiadomo jak długo (choć on mimo wszystko liczył na jak najdłuższy okres czasu) to musi mieć swój własny kąt. – To był do tej pory pokój gościnny, ale od teraz będzie Twój – podszedł do drzwi, czekając aż Yutaka postanowi pójść za nim.

                Nie wahał się zbyt długo. Zapomniał o suchości w gardle, a także o paraliżującym bólu głowy i najszybciej jak mógł, wyplątał się z pościeli, na moment tracąc równowagę, jednak na swojej drodze napotkał drewnianą szafkę, które pomogła mu ową równowagę odzyskać. Zamrugał kilkakrotnie i posłusznie wyszedł z pokoju tuż za czarnowłosym.
                Znaleźli się na niedługim korytarzu. Na jednym jego końcu Yutaka dostrzegł spore okno, a na drugim znajdowały się schody w dół. Zauważył również, że mieszkanie Shiroyamy jest wyjątkowo kolorowe. Jego sypialnia była fioletowa, a ściany na korytarzu były w kolorze ciepłej pomarańczy. Panowała tutaj dzięki temu naprawdę ciepła atmosfera.
                Yuu przystanął pośrodku korytarza i począł wskazywać kolejno na drzwi.

                - Za tamtymi drzwiami, jak już wiesz, jest moja sypialnia. Tutaj – wskazał na drzwi znajdujące się po jego lewej stronie – jest sypialnia mojego znajomego. Poznaliśmy się kiedyś przypadkowo w księgarni. Teraz jest na uczelni, poznam Was ze sobą jak tylko wróci. Jest naprawdę sympatyczny, na pewno się polubicie – zapewnił, widząc nieco zestresowaną minę Yutaki. No cóż, chłopak zupełnie nie spodziewał się, że jeszcze ktoś może tutaj mieszkać. A jeśli już to prędzej spodziewałby się jakiejś kobiety. Od mężczyzn z wiadomych powodów wolał trzymać się z daleka.  – Tutaj jest łazienka – wskazał na kolejną parę drzwi. – Później zrobię Ci trochę miejsca w szafce, będziesz mógł tam poustawiać swoje kosmetyki – Tanabe miał ochotę powiedzieć, żeby nie zaprzątał sobie tym głowy bo i tak nie ma zbyt wielu rzeczy, ale postanowił, że nie będzie mu przerywał. – Natomiast tutaj – zbliżył się do drzwi, znajdujących się najbliżej okna – Tutaj będzie Twój pokój. Proszę, obejrzyj sobie – otworzył drzwi i z uśmiechem zaprosił go do środka gestem dłoni.

                Yutaka, nie mogąc powstrzymać swojej wrodzonej ciekawości, która w tym momencie zwyciężyła nad wstydliwością i uprzejmością, praktycznie podbiegł do Yuu i przemknął pod jego ramieniem, wpadając gwałtownie do środka.
                Znalazł się w pokoju bardzo podobnym do sypialni Shiroyamy. Po środku pomieszczenia stało olbrzymie łóżko z kolumienkami, wykonane z ciemnego drewna. Okalał je… Baldachim zrobiony z cieniutkiej przezroczystej narzutki, która dopiero po głębszym przyjrzeniu się pozwalała dostrzec swój zielonkawy kolor. Ściany również były zielone, a szafa i biurko wykonane były z takiego samego rodzaju drewna jak łóżko. W rogu pomieszczenia znajdowało się naprawdę duże okno z szerokim parapetem, na którym poukładane były poduszki.
                Yutaka nie potrafił powstrzymać szerokiego, promiennego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.

                - Dziękuję Ci, Yuu… - szepnął wzruszony, po raz kolejny tego dnia. Odwrócił się w stronę właściciela mieszkania, który ewidentnie był z siebie bardzo dumny. Teraz mógł być pewien, że chłopak tak szybko od niego nie ucieknie. Martwił się tylko, że jego szalony współlokator może nieco chłopaczka wystraszyć. Jeśli nie lubiło się takich ludzi to… Cóż… Ewidentnie odrzucał swoim zachowaniem.

                - Daj spokój, Yuk-kun. To nic takiego, cieszę się, że mogę Ci pomóc… - podszedł do niego i przyjacielsko objął go ramieniem. Poczuł, że chłopak zadrżał. – Jakoś mi się odwdzięczysz. Spokojnie, coś wymyślimy… - powiedział tajemniczym głosem i mrugnął do Yutaki.

                Szatyn poczuł się niepewnie. Nie spodziewał się takich… Gestów. I wcale nie był pewien czy chce odwdzięczyć się Shiroyamie w taki sposób, w jaki on sam by tego chciał.
                Zgrabnie wywinął się spod jego ramienia i wykonał kilka kroków w stronę drzwi, wciąż się uśmiechając i nie dając niczego po sobie poznać. Tę zdolność miał już całkiem nieźle wyćwiczoną…

                - Będę mógł dla Ciebie gotować – zaproponował. – Bardzo to lubię, moja mama uczyła mnie, gdy jeszcze byłem mały , a już dawno nie miałem okazji i właściwej ilości produktów, żeby przypomnieć sobie jak to działa… - zaśmiał się nerwowo. Miał nadzieję, że odwróci to jakoś uwagę Shiroyamy od… Od jego osoby.

                - W sumie… - Yuu chwilę się zastanowił. Jakby nie patrzeć to byłaby miła odmiana zjeść na obiad coś innego niż zamawiane na wynos fastfoody. A skoro chłopak sam chciał i w dodatku lubił to… To mógłby być kolejny sposób na wywołanie na jego twarzy uśmiechu! – Nie potrafię odmówić. A umiesz robić jakieś europejskie dania?

                Yutaka przytaknął. Umiał zrobić wiele rzeczy… Kiedyś. Nie był pewien czy nadal to wszystko pamięta.

                - W takim razie mam ochotę na spaghetti! – złapał chłopaka za dłoń i pociągnął go po schodach do kuchni. Nie zwrócił uwagi na to, że szatyn po raz kolejny zadrżał przez jego dotyk.

                Bardzo szybko znaleźli się w przestronnej kuchni, gdzie Yuu pokrótce pokazał Tanabe gdzie znajdują się wszystkie naczynia, sztućce i produkty. Chłopak podziękował, wyjął na blat wszystko, co było mu potrzebne i zajął się przygotowaniem posiłku. Jednocześnie próbował ignorować palące spojrzenie czarnowłosego, które czuł na swoim karku.
                Przez cały czas musiał odpowiadać na pytania. To znaczy może nie tyle musiał, co chciał. Nadal był niezmiernie wdzięczny Yuu za to, że jakby nie patrzeć postanowił przyjąć go do siebie nie żądając niczego w zamian oprócz… Obiadów. Chociaż tego tak właściwie również nie zażądał, w końcu Yutaka sam mu to zaproponował. Z powodu tej wdzięczności postawił sobie za punkt honoru, aby być miłym i uprzejmym w stosunku do starszego chłopaka. Był zależny od niego, co może nie do końca mu się podobało, jednak.. Jednak na razie nie miał innego wyboru.
                Rozmawiali właśnie o włosach Yutaki, co jego samego niezwykle krępowało; sos oraz makaron gotowały się w najlepsze, kiedy usłyszeli dźwięk przekręcanego klucza, a następnie otwieranie drzwi i kroki w przedpokoju.

                - Wróciłem! – zawołał nieznajomy chłopak, a Yutaka znieruchomiał… Ten głos… Jego pamięć samowolnie podsunęła mu wizje wspomnień, a w jego głowie odbijało się jedynie słowo „Królewno…”

                - O. Yutaka, to właśnie jest mój współlokator, macie okazję się poznać – odezwał się Yuu, zupełnie nie będąc świadomym co właśnie dzieje się wewnątrz Tanabe.

                - Z kim Ty rozmawiasz, Aoi? Coraz bardziej się Ciebie boję, jesteś jakiś nawiedzony przez te książki. Nie jestem pewien czy chcę spać z Tobą pod jednym dachem, Psycholu – gadał jak najęty chłopak, najwyraźniej zdejmujący z siebie warstwy ubrań. W końcu wkroczył do kuchni, uśmiechając się zadziornie. Uśmiechając się dokładnie w taki sam sposób, w jaki zapamiętał go Yutaka… - No, to kogo sobie przygruchałeś? – zapytał wesoło, przenosząc wzrok z Shiroyamy na szatyna, który stał, kurczowo ściskając palce na blacie kuchennym. Uśmiech chłopaka zniknął błyskawicznie, a zastąpił go szok. – C-co…

                - Shima… - przerwał mu cichy szept Yutaki, który wprawił Shiroyamę w osłupienie. Brzmiał on bardziej jak pytanie niż jak stwierdzenie. Chłopak nadal nie mógł uwierzyć, że stoi przed nim jego przyjaciel, którego zostawił w rodzinnym mieście. Jego zwariowany Uru. Jego pierwsza miłość…

                - Kai… Kai, co Ty… - wydukał rudowłosy. On sam również był w głębokim szoku. Nie potrafił podnieść się długo po tym jak Yutaka wyjechał do Tokio. Tęsknił za nim za dnia, a nocą widział w snach jego śliczny uśmiech. Słyszał jego głos… A teraz, kiedy już stracił resztki nadziei, że kiedykolwiek jeszcze go zobaczy, on jakby nigdy nic pojawia się w jego mieszkaniu.

                - Shima, nie mogę uwierzyć… - wydukał Yutaka i zrobił krok w kierunku Uruhy. Ten jednak go uprzedził. Dopadł do niego w dwóch susach i zatrzasnął jego ciało w stalowym uścisku swoich ramion.

                - Kai-chan, tak za Tobą tęskniłem, Królewno… - wyszeptał do jego ucha łamiącym się głosem. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a się rozpłacze. Chciał jednak być twardy. Tak samo jak twardy był trzy lata temu żegnając przyjaciela z wymuszonym uśmiechem.

                Yutaka z całej siły wczepił się w ciało wyższego chłopaka. Zacisnął palce na jego długich, rudych włosach, które nie zmieniły się ani trochę od momentu, kiedy dotykał ich po raz ostatni. Nawet ich zapach był taki sam, nigdy go nie zapomniał.

                - Ja za Tobą też tęskniłem, Uru-chan… - uśmiechnął się wzruszony, gdy Takashima odsunął się od niego na długość ramion. Zachłannie chłonął spojrzeniem całą jego twarz, każdy najmniejszy detal. Nie zmienił się ani trochę… - Nie spodziewałem się, że Ci… - nie mógł dokończyć, ponieważ uniemożliwiły mu to usta Takashimy, które złączyły się z jego własnymi w czułym pocałunku.

                W tym samym momencie Yuu otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a w jego wnętrzu zapłonęło coś, czego jeszcze nie potrafił nazwać.